czwartek, 6 sierpnia 2015

Część 7

- Dzień dobry.
- Dzień dobry. Maciej Jasiński – przedstawił się, zatrzymując przed Chodakowskimi - Który z Panów... - wyraz twarzy lekarza nadal pozostawał taki sam. Ta cholernie przerażająca powaga...
- Marcin Chodakowski. Ja... jestem narzeczonym. Gdzie jest Kaśka?
- Pani Mularczyk... obie operacje bardzo osłabiły organizm. Doszło do zakażenia krwi... Nagłe pogorszenie stanu pacjentki... Utrata przytomności, nagły spadek ciśnienia... obniżona temperatura... zmniejszona liczba leukocytów... – mężczyzna wymieniał kolejne objawy, a on czuł jak nogi się pod nim uginają, a oczy zalewa potok łez. - To.. - zawiesił na chwilę głos – sepsa. Podaliśmy odpowiednie antybiotyki, leki przeciwzakrzepowe... Czekamy na kolejne wyniki badań... Wtedy podejmiemy dalsze działania. Teraz konieczne było wspomaganie oddechu pacjentki... Potrzebne będą również duże ilości krwi. Najlepiej jeśli zaangażują panowie całą rodzinę pacjentki.
- Jakie są rokowania? - wtrącił się Olek.
- Stan jest... krytyczny. W tej chwili nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Musimy zaczekać na wyniki badań, na reakcję organizmu na antybiotyki... I krew...
- Jaką grupa będzie potrzebna?
- Pacjentka ma grupę krwi A.
- Zero i A – dokończył za lekarza. - A jeszcze... Gdzie mamy się zgłosić? - dopytywał. Marcin stał tuż obok, jednak sprawiał wrażenie nieobecnego. Nie pytał o nic. Stał, patrząc w jakiś martwy punkt za plecami mężczyzny.
- Na parterze, pokój 29.
- Dziękujemy – uścisnął dłoń lekarza. - Gdyby się coś zmieniło...
- Mogę... - odezwał się w końcu - mogę ją zobaczyć?
- Przykro mi... Na razie to niemożliwe. Przepraszam, muszę już iść.
- Dziękujemy – wtrącił jeszcze Olek i przeniósł wzrok na Marcina. Dalej stał bezruchu, z tym dziwnie nieobecnym, mętnym spojrzeniem. - Marcin?
- … - cisza.
- Marcin! - położył dłoń na ramieniu brata, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Chłopak nadal tkwił w tej samej pozycji, a jego oczy stopniowo, z każdą sekundą wypełniało coraz więcej łez.
- Zostaw! – gwałtownie strącił jego dłoń, robiąc kilka kroków do przodu. Przez dłuższą chwilę stał tyłem do niego. Cisza, brak jakiegokolwiek ruchu... nagle odwrócił się, wyraz jego twarzy był inny niż chwilę temu. Przerażenie, lęk, złość, bezsilność... - Która sala?
- Co? - zapytał nie rozumiejąc.
- Która sala! Krew! Gdzie?
- 29, ale Marcin, zaczekaj! - zawołał za nim, ale było za późno. Chłopak biegł wzdłuż korytarza, kierując się do schodów.



Stał w tym samymi miejscu, wpatrując się w pusty korytarz. Dopiero po chwili wyciągnął z kieszeni płaszcza telefon, wybierając numer Tomka. W skrócie przekazał mężczyźnie najważniejsze wiadomości i poprosił o powiadomienie rodziny o potrzebnej krwi. Obiecał, że zostanie z bratem, do czasu, aż Chodakowski przyjedzie z Warszawy.

W tym samym czasie Marcin zatrzymał się pod drzwiami oznaczonymi numerem 29. Gabinet zabiegowy. Zapukał. Słysząc dobiegające z pomieszczenia pozwolenie, nacisnął klamkę i wszedł do gabinetu.
- Dzień dobry – zaczął drżącym nadal głosem. – Krew chciałem oddać.
- Dzień dobry. Pierwszy raz?
- Słucham?
- Pierwszy raz oddaje pan krew?
- Tak - odpowiedział krótko, podwijając rękaw koszuli.
- Zarejestrował się pan? Musi się pan najpierw zarejestrować - dodała widząc pytające spojrzenie chłopaka. - Wypełnić odpowiedni formularz...
- Moja narzeczona ma sepsę – uniósł ton głosu - potrzebuje krwi, a pni mi mów, że mam się zarejestrować, wypełniać jakieś cholerne druczki?!
- Bez tego może pan tylko zaszkodzić. To wszystko... - kobieta starała się wyjaśnić chłopakowi konieczność ustalonych czynności – jest niezbędne. Jeśli naprawdę chce pan pomóc narzeczonej musi się dostosować. Zapraszam – wskazała dłonią na drzwi – do okienka rejestracji. Tylko tak może pan pomóc - przeszla na rejestrację, odnajdując na biurku formularz. Przeczytała drugie pytanie. Na pierwsze znała już odpowiedź. Chłopak nie oddawał wcześniej krwi. Na każde z pytań odpowiadał szybko, automantycznie, bez większego zastanowienia. Jak maszyna. - Jeszcze dowód osobisty poproszę - usiadła przed komputerem, by móc dokonać rejestracji. Wyciągnął portfel i odszukując dowód, podał go kobiecie. Spisała niezbędne dane i oddała dokument. Jeszcze przez chwilę wpisywała coś w okienka znajdujące się na monitorze, kilka kliknięć myszką i gotowe. Całość trwała zaledwie kilka minut. Dla niego były to wyjątkowo długie minuty. - Teraz możemy przejść do zabiegowego.
- Marcin! - usłyszał za plecami głos brata, jednak nawet się nie odwrócił. Bez jakiejkolwiek reakcji na wołanie brata, podążył za kobietą w kierunku gabinetu zabiegowego. - Czekaj! - zatrzymał go tuż przed drzwiami. Tym razem zareagował. Odwrócił się, spojrzał na niego.
- Nie teraz - powiedział krótko i zniknął za drzwiami.



5 komentarzy:

  1. Powoli, powoli coś się zaczyna rozjaśniać. Mam nadzieję, że na kolejną część nie będziemy musieli czekać tyle, ile na tą. ;)
    Pozdrawiam, Kasiek :)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc.. nie wiem...
      Ciężko mi się ostatnio zebrać do pisania :/

      Usuń
    2. Z własnego doświadczenia wiem, że im później tym gorzej.
      Powodzenia w takim razie i weny życzę :-)!

      Usuń
    3. Oj tak... Już kilka opowiadań "zgubiłam" całkowicie przez takie długie przerwy... Ale pisanie, kiedy "nie mam dnia" też nie wychodzi mi na dobre...
      Ale na pocieszenie powiem, że część już zaczęta, kawałek jest, więc maleńkimi krokami zbliżam się do "mety" :D
      NieDziękuję ;) Pozdrawiam :)

      Usuń