Cześć! ;)
Udało mi się w końcu zebrać w sobie i jest.
Kolejna część przed Wami.
Krótka, ale tak musiało być.
Także... zapraszam do lektury ;)
Pozdrawiam serdecznie ;)
I dziękuję za to, że zaglądacie, cierpliwie czekacie...
Dziękuję za każdy komentarz i za to,że jesteście. ;)
Dziękuję za każdy komentarz i za to,że jesteście. ;)
P.S. Karo :* Lov! <3
◊◊◊Zatrzymał się pod drzwiami gabinetu lekarskiego. Jednak zanim zapukał, przełknął nerwowo ślinę. Zapukał. Cisza. Jeszcze raz. Nadal to samo.- W czymś mogę pomóc? – usłyszał za plecami kobiecy głos. – Szuka Pan doktor Szymańskiej?- Tak, Chyba tak. Młoda, brunetka...- Jest na bloku. Operacja zaczęła się kilka minut temu. Godzina, dwie... Może mogę jakoś pomóc?- Nie. Dziękuję – odszedł kilka kroków i wyciągając z kieszeni telefon spojrzał na zegarek. Czekanie nie miało sensu. Lepiej po prostu zadzwonić za dwie godziny. Nie czekając dłużej, schował telefon do kieszeni i ruszył w kierunku windy.
◊◊◊
Niespełna godzinę później zatrzymał się na parkingu pod ich blokiem. Przyjechał tylko po pieluszki i torbę z ubrankami dla Szymka. Był już prawie pod szpitalem, kiedy przypomniał sobie, że przed wyjazdem do Frankfurtu wyjął torbę z auta.Wszedł do mieszkania, rozglądając się dookoła. Od chwili, kiedy przekroczył próg, czuł się tak dziwnie, nieswojo. Pierwszy raz od bardzo dawna czuł pustkę. Pierwszy raz od dawna nie powitał go radosny głos Kaśki, nie zobaczył jej uśmiechu i radośnie błyszczących oczu...Zdziwiony podszedł do kanapy, biorąc w ręce niedbale rzuconą na oparcie bluzę dziewczyny. Tuż obok leżało w podobnym nieładzie jeszcze kilka innych ubrań. Na kuchennym stole panował podobny bałagan. Sterta gazet z poradami dla młodych mam, jej ulubiony kubek. Nigdy nie zostawiała po sobie takiego bałaganu...Ciszę w pomieszczeniu przerwał dźwięk telefonu. Zbierając rozrzucone na stole czasopisma, odebrał połączenie.- Marcin? – usłyszał głos brata. – Gdzie jesteś?- W domu, zapomniałem o torbie z rzeczami dla małego. Coś się stało?- Nie, tylko za chwilę zaczynają obchód.- Za piętnaście minut będę. Na razie. – szybko zakończył rozmowę i odkładając telefon na stół, ruszył w kierunku pokoju dziecięcego.Wrócił chwilę później z torbą i paczką pieluch. Zabrał jeszcze leżący na stole telefon i wyszedł z mieszkania.
◊◊◊
- To tutaj. Możesz do niego wejść. Tylko... załóż to – podał bratu szpitalny fartuch– i umyj ręce.- ... – bez słowa wziął od Olka zielony fartuch, od razu zarzucając go sobie na ramiona. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Chodakowski już zniknął za drzwiami. Zostawił ich samych. Do pomieszczenia wszedł dopiero po dłuższej chwili. Poprawił fartuch, umył ręce i wolnym krokiem podszedł do stojącego pod oknem inkubatora. Zobaczył go. Zobaczył swojego synka. Oczy momentalnie zaszły mu łzami. Podszedł jeszcze bliżej, chłopiec chyba spał. Leżał nieruchomo z przymkniętymi oczkami. Był taki maleńki, drobniutki.. Malutki Okruszek. Zatrzymał się tuż przed inkubatorem, kilka łez spłynęło po jego policzkach, głośno przełknął ślinę. Zbliżył drżącą dłoń do jednego z okienek, tego znajdującego się bliżej główki noworodka. Otworzył je i włożył dłoń do środka. – Szymek, cześć... – wyszeptał, ostrożnie przykładając dłoń do główki chłopca i gładząc ją najdelikatniej jak potrafił. – To ja, twój... tata... – głos mu się łamał. Tak długo czekał na tę chwilę, razem z Kaśką czekali... Wyobrażali sobie jak to będzie, jak razem przywitają synka.. A teraz byli tak daleko od siebie... – Synku – włożył swój palec w maleńką rączkę chłopca –Mama za Tobą tęskni, wiesz? – mówił ściszonym głosem, tak by nie go nie obudzić. –Ciii - wypuścił dłoń maluszka, kiedy ten, zaczynał płakać i położył ją, na jego brzuszku, próbując delikatnie ukołysać go do snu. – Ciiii... synku, ciiii.... tata jest z tobą... ciiii.... szeptał, cały czas gładząc jego nagą skórę. Uśmiechniesz się teraz? – wyciągnął rękę z okienka. – Zrobimy piękne zdjęcie dla mamy, co synu? – uśmiechnął się widząc, jak maluch ziewając, przeciąga się, wyciągając rączki ku górze. – Noo, chłopaku... Uśmiechamy się. - przeniósł wzrok na wyświetlacz, dokładnie w tym samym momencie, kiedy urządzenie powiadomiło go, o nadchodzącym połączeniu. – Kto to do nas dzwoni? Chodakowski, słucham? – odebrał. W pomieszczeniu zapanowała cisza. Słuchał głosu po drugiej stronie słuchawki. Z każdą kolejną sekundą wyraz jego twarzy zmieniał się nie do poznania. Bez słowa zakończył połączenie i wybiegł z pomieszczenia, wpadając na Olka.- Marcin?! Co się dzieje?!- Kaśka... – wydusił przez łzy i pobiegł wzdłuż korytarza.
świetne opowiadanie kiedy next
OdpowiedzUsuńNo wiedziałam, że zaczniesz coś kombinować...
OdpowiedzUsuńZabraniam, kategorycznie zabraniam uśmiercania Kasi!
Ehh no.
Czekam na ciąg dalszy, bardzooo czekam!
Pozdrawiam, Kasiek :)!
Pięknie jest! Marcin i dziecko! ♥ ♥
OdpowiedzUsuńI nadszedł ten moment! Czy jeżeli zrobię ♥ będzie bardzo nie na miejscu? No ale... ja już tak mam :D
Hahaha! Troszeczkę? Ale... wybaczę. W końcu masz tak od dawna, hahaha! ♥
UsuńEj! W ogóle! Dumna bądź! Tak mi szybko poszło z tym :o
kiedy next ? juz nie moge sie doczekac opowiadanie cudowne XD
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie wiem... Kiepsko z czasem ostatnio i dopiero zbieram się do pisania...
Usuń